Harcerski Ośrodek Wodny Harcerski Ośrodek Wodny

baner lewy opp

Informator 2024

baner lewy treminy egzaminow

baner lewy egzamin

Relacja z rejsu Wenedy

Nasza morska podróż rozpoczęła się w stolicy Holandii – Amsterdamie. O 0800, zmęczeni dwunastogodzinną podróżą zostaliśmy ugoszczeni śniadaniem, po którym odebraliśmy Wenedę i przeszliśmy szalenie zajmujące szkolenie z zakresu ogólnie pojętego bezpieczeństwa na jachcie. Po południu udaliśmy się na pierwsze spotkanie z miastem zabawy, rozpusty i kontrastów…
W niedzielę rano minęliśmy główki portu, sprawnie przebyliśmy pierwszą śluzę i most, kierując się w stronę Markermeer.

Pierwszym, niezwykle uroczym miejscem, które odwiedziliśmy było niewielkie holenderskie miasteczko portowe – Hoorn, pełne małych domków i jazzowych kawiarni.
Następnego dnia  wyruszyliśmy do kolejnego niderlandzkiego portu. Późnym popołudniem, wykończeni deszczem i gradem dotarliśmy do Lelystad. W poniedziałek rano wypłynęliśmy ku Morzu Północnemu i po całym dniu żeglugi, przemoczeni ulewnymi deszczami dotarliśmy do Ijmuiden.

Wtorek - pierwszy dziesięciogodzinny przelot na pełnym morzu był dla nas wszystkich wyczerpujący, pełen halsowania i chorowania - dlatego odetchnęliśmy z ulgą, gdy szczęśliwie dobiliśmy do jednej z dzielnic Hagi – Scheveningen.

Kiedy już uporaliśmy się z naprawą fału foka, który pękł poprzedniego dnia, wyruszyliśmy do Brugii – belgijskiego miasta, słynącego z pysznej czekolady, piwa i zabytkowej starówki. Tym razem warunki atmosferyczne były zupełnie inne – rzadko występująca na morzu flauta oraz słoneczne i bezchmurne niebo. Na szlaku towarzyszyły nam krążące wokół jachtu foki i delfiny. Po dwudziestogodzinnym przelocie, tankowaniu w Zebrugge, przebyciu śluzy i kanału dotarliśmy do portu. Ku naszemu zaskoczeniu w samym centrum miasta ugościli nas harcerze. Wieczór w Brugii spędziliśmy na zwiedzaniu miasta i spacerowaniu po wąskich uliczkach otoczonych  lokalnymi cukierniami, piwiarniami i pizzeriami.

W sobotę plany dalszego żeglowania pokrzyżowały nam godziny pracy mostu Railwaybridge, przez co musieliśmy przedłużyć pobyt w Belgii o kilka godzin. Problemy z mostem spowodowały, że postój w Brugii pozwolił nam na chwilę oddechu i regenerację sił. W sobotni wieczór udało nam się już bez problemu przebyć trzy belgijskie mosty oraz ogromną śluzę Vandamme Locks przystosowaną dla dużych statków, która została otwarta specjalnie dla nas. Obraliśmy kurs na Rotterdam. Po całej nocy płynięcia pełnym baksztagiem, w samo południe minęliśmy główki drugiego co do wielkości europejskiego portu - Europort . Kolejne kilka godzin spędziliśmy płynąc kanałem w stronę Rotterdamu oraz walcząc z przeciwnym nurtem i zdradzieckimi prądami (ARRrrrrr!). Wpływając do Rotterdamu, zatrzymaliśmy ruch na najbardziej obleganym moście – Erasmusbrug, który  został podniesiony na nasze wcześniejsze życzenie. Mimo, że silnik Wenedy dawał z siebie wszystko,  zakorkowaliśmy na kwadrans całe miasto, irytując zniecierpliwioną obsługę mostu. O 1900 zacumowaliśmy w City Marina Rotterdam.

Późnym wieczorem wybraliśmy się na spacer po imponującym centrum miasta, zostawiając za sobą malowniczy zachód słońca. Cały następny dzień spędziliśmy w Rotterdamie, podziwiając nowoczesne centrum miasta i odpoczywając w miejskim parku, trochę rozczarowani zamkniętym w poniedziałki muzeum sztuki. We wtorek skoro świt oddaliśmy cumy, ponownie kierując się ku Ijmuiden. Upał nie ustępował, a tafla wody była lustrzana. Koło południa zaczęło się rozwiewać, więc postawiliśmy foka i ostrym bajdewindem dotarliśmy do mariny. Gdy mijaliśmy główki portu naszym oczom ukazał się Brunel- regatowy jacht Volvo Ocean Race 2015. Rozmawiając z załogą oraz podziwiając gabaryty i budowę jednostki, porównywaliśmy ją z niezastąpioną i jedyną w swoim rodzaju Wenedą.

W środę rano opuściliśmy Ijmuiden, kierując się kanałem w stronę ostatniego punktu naszej podróży. Drogę w kanale spędziliśmy na wykonywaniu drobnych napraw w pełnym słońcu. W stolicy wypożyczyliśmy rowery – najpopularniejszy środek transportu w Holandii, aby zobaczyć jak najwięcej słynnych amsterdamskich obiektów – między innymi  Dzielnicę Czerwonych Latarnii, Rijksmuseum, dom van Gogh’a i Centrum Naukowe Nemo.

Piątek, ostatni dzień na Wenedzie, poświęciliśmy na dokładne sklarowanie i wypolerowanie jachtu, a w sobotę rano przywitaliśmy śniadaniem kolejną załogę, ze łzami w oczach żegnając Wenedę i ruszając w drogę powrotną do domu.

{pgcooliris id=428}