Harcerski Ośrodek Wodny Harcerski Ośrodek Wodny

baner lewy opp

Informator 2024

baner lewy treminy egzaminow

baner lewy egzamin

Finlandia 2008

Po niezwykle szybkiej i sprawnej podróży o godz.06.00 zagościliśmy już w ryskiej marinie, w której z pyszną, tradycyjną jajecznicą czekała na nas uśmiechnięta(czyżby tęsknili już za ojczyzną?)załoga Marty Kozdraś wraz z naszym przyszywanym 18-dniowym domkiem o wdzięcznej nazwie...przypuszczam, że to wszystkich zaskoczy... WENEDA.(to chyba najdłuższe zdanie jakie kiedykolwiek napisałam). Wszystko sprawdzone, wyczyszczone, szybkie pożegnanie, a my zaczęliśmy rozpakowywać swoje 15 kg worki. No może troszku cięższe, no ale przecież bez pomocy naukowych się nie obejdzie. Po końcowych zakupach i głębokich dumaniach (mimo zapewnień Ani, że filozofom za to płacą, nasze konta nie przyjęły żadnych obcych zer) postanowiliśmy wypłynąć już i teraz.

Po pierwsze dlatego, że po roku każdy z nas był spragniony czekającej na nas kolejnej żeglarskiej przygody. Po drugie również dlatego, że będąc pod wpływem przesądów jednogłośnie stwierdziliśmy, że piątek złego początek i nie ma co kusić złych mocy do interwencji w nasze wojaże. Przestawiliśmy się więc, co prawda niedaleko ale żagielki zdążyliśmy rozwinąć. Naszym portem na tą noc został Jacht Club Auseclis w Rydze.

 

29.08.08 piątek 30.08.08 sobota

Wyspani, pojedzeni i czekający na rozkazy naszego kapitana, a właściwie pani kapitan oddaliśmy cumy i wyruszyliśmy w nasz pierwszy poważny przelot. Wiatr północny, pędzący z siłą 4-5 w skali Beauforta ostro dał się niektórym we znaki. Tam śniadanko, tam jabłuszko, tu chyba kawałek tej pysznej czekoladki. Mimo wszystko wszyscy wspierani chusteczkowo - sucharkowo przez niedającego się chorobie morskiej I oficera nie tracili pogody ducha i uśmiechnięci przyjmowali kolejne fale wdzierające się na pokład. Smutek można było ujrzeć tylko na twarzy Agi, która uświadomiła sobie, że w zaistniałej sytuacji z obiadku chyba nici. Brak obiadku brakiem obiadku, ale na twarzy naszej pani Kapitan pojawiła się również troska. Czytając atlas postanowiła dać nam chwilę wytchnienia, znajdując port o mile brzmiącej nazwie Skulte. I wszystko było by jak w bajce, gdyby nie najważniejsze- zakończenie. Naszym oczom ukazał się port???? Do tej pory zastanawiamy się czy to jakiś żart gdyż portem trudno było by to nazwać. Szybko zmieniliśmy kierunek i przyjęliśmy kurs na Parnu. Mimo świadomości cało nocnego przelotu, cieszyliśmy się opuszczając Skulte, nie widząc nawet już w nazwie uroku. W sobotni wieczór nasze stopy spoczęły na lądzie portu w Parnu, a głowy od razu po ogarnięciu wszystkich rzeczy spoczęły na poduszkach i zakopani w śpiworkach i pod kocykami po prostu zasnęliśmy.

31.08.08 niedziela 01.09.08 poniedziałek 02.09.08 wtorek

Długo nie czekając, po pysznym obiadku postanowiliśmy podjąć bardzo odważną decyzję. Opuszczamy zatokę ryską ? i z mapą w ręku obieramy kurs na Tallin. I z satysfakcją należy przyznać, że nasza załoga, już tym razem w całości, dzielnie się trzymając, nie oddała nic więcej do morza. Co w skrócie oznacza, że ćwiczyliśmy gotowanie na fali, znaczy na gazie rzecz jasna, ale w pogardzie mając przechyły, zmiany kursów oraz zwroty. Mmmm, nie ma nic lepszego niż każdy pierwszy kęs wpadający do głodnego żołądka. Po około 40 h nasze oczka ujrzały światła, długo oczekiwanego przez nas Tallina. Po zapoznaniu się z zakamarkami portu wydawało by się, że dzień ten zakończy się zwyczajnie. Ale nic bardziej mylnego. Wrażenie jakie wywarły Tallińskie kwiaciarnie było tak wielkie i pełne zachwytu okazywanego przez damską część naszej załogi, że nie było wyjścia. Róża dla pani i dla pani. Maciek okazał się naszym, choć jedynym na pokładzie gentelmanem :) 23 a my byliśmy już gotowi i bynajmniej do spania. Tym razem zamiast śpiworków sztormiaki-by pokonać już ostatnią część trasy dzielącej nas od stolicy Finlandii.

03.09.08 środa godz.00.01

Fok 25? Przecież przed chwilką postawiliśmy 17 i fajnie śmigamy. Co tej Adze strzeliło do głowy? No dobra. Słowo Kapitana. Nic nie mówiąc zanurkuje w czeluści i otchłanie dziobówki? Jeszcze światło. No nareszcie jest. Pstryk! STO LAT STO LAT!!!!! Nie jest łatwo się przyznać, ale to właśnie moje 21 urodziny sprawiły, że nasza dziobówka stała się na chwilę balon roomem, a miś, którego otrzymałam w prezencie nowym 6 członkiem naszej załogi. Miłe zaskoczenie, cudowne życzenia, urodziny jakich zapewne każdy by mi pozazdrościł i w tej przyjemnej atmosferze dotarliśmy już na rano do Helsinek ?

04.09.08 czwartek

Wiecznie oczekiwany shopping nareszcie nadszedł :) Spacer po stolic Finlandii, ogromne piękne stare budynki, ogrody, króliczki w parku. To właśnie wszystko sprawiło że Helsinki w rankingu odwiedzonych miast stanęły wysoko:)

05.09.08 piątek

Jako ranne ptaszki na nic nie czekając postanowiliśmy z wiatrem ruszyć dalej. Kierunek Inkoo. Ale z wiatrem znów okazało się pod wiatr co uniemożliwiło nam żeglowanie wśród szkierów. Włączyliśmy silnik i tak pyrkając z mapą w ręku podziwialiśmy uroki wysp, wysepek szukając nierzadko trudnych do odnalezienia kardynalek.

06.09.08 sobota

A z Inkoo tym razem............znów skoro świt:), będąc świadkiem wschodu słońca jakich mało nam było dane, ruszyliśmy do Hanko:) Pięknie zapowiadająca się pogoda postanowiła jednak ugościć chmury i deszcz zmieniając nie tylko swoje plany ale również nasze. Postanowiliśmy pozostać w Hanko. Rzecz jasna na wyspie. A tutaj:) zostaliśmy przyjęci istnie bosko:)Wieczór sanitarny, miliony sekund pod prysznicem, a to wszystko.....za darmo:) Od tej pory postanowiłyśmy załatwiać sprawy nie mieszając do tego naszego rodzynka:)gdyż jako 4 ciemnowłose(nie muszę chyba dodawać, że urokliwe;)) żeglarki robiłyśmy rozpowszechniającą się furorę:)

07.09.08 niedziela

Zdążymy, nie zdążymy? Uda się nie uda? Jaka będzie pogoda? Czy prognozy się sprawdzą? Na te wszystkie pytania musieliśmy sobie odpowiedzieć aby podjąć decyzję o nalocie na Sztokholm. Po zliczeniu mil, dni, sprawdzeniu prognoz pogody i pełnej wiary w ich sprawdzenie. Uzbrojeni w chęci postanowiliśmy sprawić że Weneda wraz z nami zawita do stolicy Szwecji :) Jeszcze tylko ostatni rzut oka na wyspy. Wizyta na Bergham. Kilka fotek szybkie pożegnanie i prosto na Sztokholm.

08.09.08 poniedziałek

Cało dzienny przelot i koło 23 byliśmy już na miejscu. W pustym porcie Vasa. Prawie sami bez nadziei na spotkanie z Kapitanem Portu, ale z otwartymi drzwiami prowadzącymi pod prysznic:) Przelot ten nie obył się oczywiście bez przygód. Włączając w to zdziwienie policji, widzącej 3 dziewczyny na jachcie, wyrażającej to pytaniem "czy wiecie gdzie płyniecie?" Na szczęście panów uspokoiła wiedza o tym że nie jesteśmy tu przypadkiem. Życząc nam udanego wieczoru odpłynęli pozostawiając uśmiechy na naszych buźkach.

09.09.08 wtorek

Wszystko według planu. Cały dzień tzw. Sztokholmski:) Nie omieszkaliśmy oczywiście wstąpić do muzeum Vasy. Ogromy, odnowiony, pełen przenajróżniejszych upiększeń wrak statku zrobił na nas duże wrażenie. Kluczowym momentem stała się chwila znalezienia komputerów, które umożliwiły nam symulację budowy i testów statku, co sprawiło że resztę muzeum musieliśmy zwiedzać szybkim tempem , wychodząc wraz z chwilą zamknięcia:)

10.09.08 środa

Wcześnie rano zgodnie z planem ruszyliśmy w drogę. Krótki postój w Nyneshamn i gorąca kąpiel sprawiły że nasze nosy nie zamarzły a ubrania troszku podeschły. Gacie na wacie ciepłe skarpety, dwie pary spodni, czapy, rękawiczki no i szelki. Tak właśnie zapakowani nie wiedząc jeszcze co nas czeka wyruszyliśmy w ostatni etap naszej żeglarskiej podróży. Planowo?? piątek wieczorkiem-Ryga:)

11.09.08 czwartek

I wszystko szło by jak po maśle gdybyśmy nie...................uszkodzili napędu pomocniczego jachtu. No nic troszkę utrudnia to sprawę ale dzielnie pożeglowaliśmy dalej.

12.09.08 piątek

Nadal żeglujemy.............

13.09.08 sobota

Cypel?? przecież 4 godziny temu też tam był?? on się chyba porusza tylko że w przeciwnym kierunku. Wciąż żeglujemy......................

14.09.08 niedziela

Do końca życia każdy z nas zapamięta ten okrutny cypel dzielący nas od Rygi. Ale za karę nie sfotografowaliśmy go więc ma za swoje. Godzina 13 a my ostro spóźnieni (co sprawiło że zapisaliśmy się w karty historii)w końcu weszliśmy do portu w Rydze. Na żaglach rzecz jasna. I tu pełen szacunek i ukłon w stronę naszej pani kapitan:* Szybka końcówka porządków, szybki nur po linę, szybkie pożegnanie i w końcu mimo że każdy z nas mógłby już wracać na morze, szybki powrót nareszcie do domku:)

Zobacz galerię