Harcerski Ośrodek Wodny Harcerski Ośrodek Wodny

baner lewy opp

Informator 2024

baner lewy treminy egzaminow

baner lewy egzamin

Podbijamy Beskidy

Po spływie wpadł nam do głowy pomysł kolejnej wyprawy tym razem w góry... No dobra, Romek zaproponował a my bez wahania przyłączyliśmy się do tego pomysłu. I tak 14.10.2006 wyruszyliśmy zdobyć Babią Górę!!

Ekipa spotkała się w całości tuż za bramkami wjazdowymi na autostradę A4. Lekki poślizg czasowy... bo okazało się, że Ewie się troszkę zaspało. No cóż zdarza się a zwłaszcza o tak wczesnej porze (spotkanie zaplanowane na 07:30 a trzeba było jeszcze na nie dojechać kawałek). Wszyscy w komplecie?? No to ruszamy do Zawoji!!

Pierwsza przygoda przy zjeździe z autostrady.. się nam jeden zgubił. No cóż nawigacja na lądzie, na niedokładnej mapie to nie to, co żeglarze lubią najbardziej. Na szczęście szybko udało się znaleźć właściwą drogę. A o 08:37 mieliśmy odebrać Bożenę z dworca PKP w Makowie Podhalańskim. To już nie nasza wina, że był mały korek spowodowany robotami na głównej drodze w Wadowicach. No a później stojąc na światłach w Makowie pewna urocza Pani zapytana jak dojechać na dworzec PKP najpierw się mocno zdziwiła a później powiedziała: "Cały czas prosto." - posłuchaliśmy "miejscowej". No i się skończyło miasteczko... A dworca jak nie było tak nie ma. Za to jest stacja benzynowa gdzie zatrzymaliśmy się zatankować, na siusiu i po coś jeszcze... hym... A!! Zapytać jak mamy do Bożenki dojechać. Okazało się, że "miejscowa" Pani, ta ze świateł, nie wiedziała chyba, że dworzec PKP nie prosto tylko w prawo... trzeba było się wrócić. Bożena lekko znudzona czekaniem szybciutko zajęła miejsce w białym bolidzie. Dalsza droga minęła bez dodatkowych przygód.

W Zawoji małe zakupy no i przygotowanie do wymarszu w góry. Plecaki na plecy i w drogę!! Najpierw szeroko i niezbyt stromo, ale wkrótce zaczęło się zwężać, pojawiły się kamienie no i robiło się coraz bardziej pod górę. Po drodze do schroniska nie obyło się bez kilku przystanków by dać szansę dogonienia się przez oddech - organizm nie przyzwyczajony do wysiłku tego typu. Ale im wyżej tym lepiej nam się szło. Wreszcie schronisko Markowe Szczawiny!! Krótkie rozpoznanie terenu i okazało się, że jednak nie będziemy spać na podłodze jak było w planach, ale dostaniemy wypasione łóżeczka w zaadoptowanym na "sypialnię" garażu. Jeszcze krótki posiłek, przepakowanie plecaków i pozostawienie zbędnych rzeczy i czas ruszać na szczyt!!

Początkowo szlak przypominał pochyłą, parkową alejkę z przepięknymi jesiennymi drzewami, ale już wkrótce odbijamy w prawo na tzw. Skręcie Ratowników i zaczyna się coraz ostrzejsze podejście Percią Akademików. Początkowo przez przepiękny jesienny las - cudowna gra kolorów. To trzeba zobaczyć! Normalne jak w bajce. Wreszcie wchodzimy na strome zbocze Babiej Góry. Kończą się drzewa, krzewy i inne wysokie roślinki a zaczyna kamieniste podejście. Za plecami niesamowity widok! W dole Babiogórski Park Narodowy i gdzieniegdzie ścieląca się w dolinach mgła... przepiękne, cudowne, niezapomniane widoki dają siłę i coraz większą ochotę by wejść jeszcze wyżej. W kilku miejscach trzeba było skorzystać z asekuracji łańcuchów no i powspinać się po skalnych blokach - żeby nie było za "łatwo" Babia Góra zafundowała troszkę dodatkowych atrakcji. No i wreszcie po trudach wspinaczki jesteśmy na szczycie! Diablak - 1725 m n.p.m. zdobyty przez instruktorów HOW Poraj! A na górze piękna pogoda dająca możliwość obserwacji niesamowitych widoków dookoła. Mamusia Natura była dla nas łaskawa i pokazała nam swoje piękno w całej okazałości. A chmury oglądane od góry wyglądają przepięknie - wierzcie i sprawdźcie.

Teraz czas na zasłużony odpoczynek i małe conieco. Razem z Romkiem poszliśmy podziwiać widoki a kiedy wróciliśmy... naszym oczom ukazał się zabawny obrazek. Reszta ekipy pozwijana na kamieniach, jak Sid z Epoki Lodowcowej, zasnęła... Po "krótkiej" przerwie czas pożegnać szczyt i ruszyć w drogę powrotną do schroniska. Tym razem innym szlakiem, bo ten, którym wchodziliśmy nie nadawał się do schodzenia z racji swojej trudności. Ale to nic. Droga wiodąca granią odkryła przed nami mnóstwo wspaniałych widoków. I mieliśmy okazję podziwiać z daleka Perć Akademików, którą podchodziliśmy... Wyglądała imponująco no i dała powód do dumy, kiedy uświadomiliśmy sobie, że tamtędy daliśmy radę wejść. Jeszcze tylko zdjęcie symbolu kojarzącego się z naszym domem w Poraju i w drogę do schroniska...

Padnięci, ale szczęśliwi zasiedliśmy przy stole, przy wspólnym, zasłużonym posiłku. W międzyczasie załapaliśmy się na pokaz slajdów z wejścia na Lhotse Shar - jeden ze szczytów Himalajów. Uczestnicy wyprawy z wielkim zapałem opowiadali nam o swoich przeżyciach, przygodach no i mogliśmy z pierwszej ręki dowiedzieć się jak to jest na takich wyprawach. I uwaga!! Mieliśmy okazję uścisnąć rękę Panu Krzysztofowi Wielickiemu! Dla niewtajemniczonych: Krzysztof Wielicki - polski wspinacz, taternik, alpinista i himalaista. Piątym człowiek na Ziemi, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Ale mieliśmy szczęście! A żeby nie było za mało, to jeszcze udało się zrobić zdjęcie z naszym sławnym himalaistą no i dostaliśmy specjalny autograf z dedykację: "Przyjaciołom z Poraja" kiedy Pan Wielicki dowiedział się, że jesteśmy żeglarzami z HOW Poraj. Po tych i innych wrażeniach czas do łózia. Zaparkowaliśmy nasze plecaki i samych siebie w garażu na tyłach goprówki i ruszyliśmy w senną wyprawę po wymarzonych górach...

Rano... czas zejść z sennych szczytów. Niektórym ciężko to przychodziło, ale trzeba być twardym nie miękkim! Śniadanko, mycie i idziemy zdobywać kolejny szczyt! Tym razem na Małą Babią Górę - inaczej zwaną Cylem - 1517 m n.p.m. Męska część postanowiła wejść na Przełęcz Brona bez przystanku... udało się! Wtargaliśmy plecaki w równym tempie bez przystanków. Czekając na Panie mieliśmy czas na popychanie pierdół. No i są nasze Słoneczka. Tym razem jedyne na przełęczy, bo to u góry skryte za mgłą czy chmurami? Mleko dookoła. Ruszamy dalej. I jest! Mała Babia Góra zdobyta. Choć po wczorajszym wyczynie wydawało się, że to taki lekki spacerek. Tym razem mało imponujących widoków za to wielce interesując, przepływające wokół nas chmury. Zimowa czapka i rękawiczki dziś się przydały. Chwila odpoczynku i ruszamy na dół. Po drodze ukryliśmy Pawła w leśnym gąszczu. Nie było to trudne gdyż ubrany był w całości, łącznie z plecakiem w moro. W sumie wystarczyło wydać komendę: "Padnij!" i znikał natychmiastowo. Sami mieliśmy małe problemy ze znalezieniem Pawełka, kiedy chwilowo naszą uwagę przykuł aparat Marty i rozważania nad stworzeniem zagadkowego zdjęcia pt.: "Gdzie jest Paweł?". Na szczęście po chwili się znalazł... uff!! Wrócimy w komplecie...

Schronisko... ostatnia ciepła herbata i kawałek ciasta - a ciasto mieli przepyszne!! Z jabłkami - mniam!! Ze śliwkami - mniam!! Sernik - mniam!! Po prostu palce lizać!! No, ale co dobre szybko się kończy. I tak jak szybko skończyliśmy ciasto tak szybko minął nam pobyt u stóp Babiej Góry. Czas spakować plecaki, pożegnać schronisko i ruszyć w dół. Po drodze, podziwiając przepiękne, leśne krajobrazy, zauważyliśmy idącą szlakiem starszą panią z reklamówką w ręce. Kolejna turystka? Otóż nie. Kiedy podeszliśmy bliżej wszystko stało się jasne. Pani wracała z grzybobrania z reklamówką pełną przepięknych grzybów! Jeden masakrycznie wielkich rozmiarów! Średnicy kapelusza mniej więcej dużego talerza - obiad z jednego grzyba dla całej rodziny, sporej rodziny. Byliśmy w szoku widząc grzyby o tej porze roku i to jeszcze takich rozmiarów. Wreszcie dotarliśmy do parkingu gdzie czekały na nas grzecznie samochodziki...

A po drodze Wadowice się nawinęły. Nie omieszkaliśmy spróbować słynnych kremówek. Pierwsza partia, kupiona na rynku, nie była zachwycająca wiec ruszyliśmy w dalsze poszukiwania. Za to drugie... mniam!! Te były wyśmienite! Po tych delicjach KPL dom. Bielutki Seicento rozdzielił się z hym... Różowym Accentem gdzieś przed Katowicami...

To już koniec naszej wyprawy. Naszej kolejnej przygody. Tym razem były to góry. Ale nie takie zwyczajne - góry jesienią - chyba najpiękniejsze, jakie sobie można wyobrazić... I choć zupełnie nie związane z żaglami to chyba wszystkim się podobały, wywarły ogromne wrażenie i wszystkim dały wiele radości, frajdy, kupę śmiechu no i kolejną przygodę w przesympatycznym gronie...

Polecamy wszystkim...

...niezależnie, co robią na co dzień, jakie mają hobby czy pasję...

Babia Góra Team

w składzie:

  • Agnieszka Bajor
  • Bożena Krawczyk
  • Marta Kozdraś
  • Ewa Orzel
  • Iza & Romek Witek
  • Paweł Stojak
  • Maćko Jodłowski

Zobacz galerię